Wytwórnia DreamWorks tym razem zaproponowała nam animację nawiązującą do tradycji kung fu. Tematyka ta zużyła się już w filmach, wiec przyszedł czas na bajki. Scenarzyści nie potrafią wymyślić
Wytwórnia DreamWorks tym razem zaproponowała nam animację nawiązującą do tradycji kung fu. Tematyka ta zużyła się już w filmach, wiec przyszedł czas na bajki. Scenarzyści nie potrafią wymyślić niczego nowego, czego przykładem był ostatnio "Forbidden kingdom", produkcja powielająca wszystkie znane motywy, z mnichem pijakiem w roli głównej, bo widocznie trzeźwi wojownicy to już przeżytek. I o ile w filmach fabularnych już jakiś czas temu powiedziono o kung fu wszystko, to w animowanych to, co najlepsze, dopiero przed nami. Bajka Marka Osborne'a opowiada o sympatycznej pandzie, która pracuje wraz z ojcem, gęsią, robiąc zupę z kluskami i tajnym składnikiem. Jednak marzeniem Po (Marcin Hycnar) nie jest zostać kucharzem, a wojownikiem kung fu. Kiedy pojawia się groźba, że zły Tai Lung (Wiktor Zborowski) może uciec z więzienia i szukać zemsty w Dolinie Spokoju, mistrz Crane, twórca kung fu postanawia wybrać spośród pięciu uczniów mistrza Shifu (Jan Peszek): Żmii, Modliszki, Tygrysicy, Małpy i Żurawia, Smoczego Wojownika. Z nieba spada jednak ciekawski Po, i to wprost przed palec wskazujący mistrza. Shifu, czy będzie tego chciał czy nie, będzie musiał nauczyć grubiutką i leniwą pandę wschodniej sztuki walki. Fabuła, chociaż przewidywalna, jest interesująca. Powołaniem Po jest przecież gotowanie klusków, a nie ratowanie świata. Na przykładzie sympatycznego i przyjacielskiego misia widać, że to, kim będziemy w życiu, zależy od wielu rzeczy, a często od przypadku, a własne marzenia należy realizować, bo może to one staną prawdziwym celem, a nie tylko wymyślonym. Twórcy scenariusza przekazali nam też niezwykle ważną tajemnicę Tajemnego Składnika, która mówi, że… Sami sprawdźcie. W bajce nie ma niezdrowej rywalizacji ani zawiści, pięciu mistrzów uczy się, że nie można nikogo oceniać po wyglądzie i skreślać tylko dlatego, że jest gruby i niezdarny. W dzisiejszym świecie nie tylko dzieci tego nie rozumieją, ale niestety także dorośli. Mistrz Shifu znajduje sposób na pandę Po i wcale nie jest nim odchudzanie i właśnie to powinno dać do myślenia. Na koniec jeszcze kilka słów do polskim dubbingu. Może i aktorzy zostali dobrani trafnie, jednak teksty nie miały tego pazura, który pozwalałby na zachwyt, a całokształt wypadł trochę monotonnie, tak jakby to był lektor, a nie dubbing. "Kung Fu Panda" to film dla małych i dużych. Jest tu śmiesznie, mroczno, a czasami niebezpiecznie, ale przede wszystkim jest sympatycznie i dlatego warto skusić się na seans.