Nietuzinkowy, mądry, uczący, zabawny, ciekawy, wspaniały… Istnieje wiele przymiotników, które mogą opisać ten film. Jednak żaden z nich nie zastąpi seansu w kinie. O fabule nie będę pisał, bo
Nietuzinkowy, mądry, uczący, zabawny, ciekawy, wspaniały… Istnieje wiele przymiotników, które mogą opisać ten film. Jednak żaden z nich nie zastąpi seansu w kinie. O fabule nie będę pisał, bo wydaje mi się to zbędne - o tym dziele mówiło się dużo na długo przed premierą. Mówiło się rzeczy wielkie. Że to przełom, że najlepszy film animowany w historii kinematografii. I jak dla mnie, w tych słowach nie ma przesady. "WALL.E" jest najlepszy. A zapracował sobie na to wszystkim. Od fabuły, poprzez stawiane problemy, do strony technicznej. Animacja gra tu główną rolę, a trzeba przyznać, że to animacja na najwyższym poziomie. Może się wydawać, że oglądamy zwykły film, a nie - animowany. Jak już pisałem, obraz porusza życiowe problemy. A są one takie oczywiste, każdemu dobrze znane. Mowa tu o zanieczyszczeniu naszej planety, o skrajnej otyłości, do której może doprowadzić całkowite poddanie się technice, o poświęceniu i miłości. Teoretycznie jest to bajka. W praktyce - film dla całej rodziny. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, bez względu na to, czy ma 3 lata, czy 80. Dialogów jest mało. To takie współczesne kino nieme. Wypowiedzi robotów ograniczają się do wypowiadania swoich imion, przez co najczęściej słyszymy słowo "WALL.E" oraz "Eva". Rzecz ulega zmianie w późniejszej części filmu, kiedy mamy więcej dialogów, ale co za tym idzie - więcej akcji. Na początku za dużo się nie dzieje, ale podziwiamy animację. Z czasem akcja nabiera większego tempa, przez co produkcja ta ani trochę nie nuży. Kolejnym ważnym elementem jest muzyka. Z początku trochę mnie irytowała, ale im bardziej zagłębiałem się w opowiadaną historię, tym bardziej zaczęła mi się podobać. Humoru może nie ma tu tyle co np. w "Shreku", ale wystarczy, żeby się pośmiać. Po prostu wszystko w tym filmie jest wyważone. Jest czas na śmiech, na wzruszenie, na chwilę zadumy. Ale wszystko w odpowiednich ilościach, nic nie jest przesadzone. "WALL.E" czerpie z wielu filmów, m.in. z "Krótkiego spięcia", które przychodzi na myśl zaraz, kiedy ujrzymy wygląd WALL.E'go, "Gwiezdnych Wojen" czy "2001: Odyseji kosmicznej". Gdyby jednak głębiej pomyśleć, znajdzie się na pewno więcej takich dzieł. Przez to może się wydawać, że jest to mix różnych filmów i brak w nim jakiejkolwiek oryginalności. Jednak to tylko pozory. Najnowszy film wytwórni Pixar to dzieło wybitne, które bez wątpienia odciśnie swoje piętno w historii kina. To po prostu TRZEBA zobaczyć.