niestety, przerost formy nad treścią spowodował, iż nie raz w kinie zamknęło mi się oko. film pełen sztuczności oraz słodziuśniej, niespotykanej miłości dwojga ludzi odkrywających na nowo radość życia i różniących się od reszty "nudnego, głupiego, żyjącego rutynowo społeczeństwa". no i wzniosły temat raka piersi w tle. bajka dla 15-latków ;) 2/10.
Brawo! Właśnie taki jest ten film. Co dziwne, ci, którym się nad wyraz ów obraz podoba, uważają się za lepszych. A może nie dziwne...
O matko. Mam tu konto od prawie 10 lat, a pod każdym filmem jestem w stanie przeczytać tu właśnie takie zdanie xD Jakie to jest nudne i upierdliwe z waszej strony.
Jak czytam takie odpowiedzi to ręce opadają.. jak można taki film w ogóle rozpatrywać w kategoriach "dobry" film lub "słaby"? po pierwsze należy spojrzeć na całość przez pryzmat tego, że fabuła bazuje na kanwie autentycznej historii, czyli po prostu czyjegoś życia. Cóż więc miało być w nim dobre lub słabe? Pokazana została historia młodej dziewczyny, która wiodąc początkowo lekkie, łatwe i przyjemne życie u jego szczytu nagle zderza się z diagnozą, która wywraca je do góry nogami. Dla mnie film wystarczająco dobrze ukazał jak z niezależnej, młodej, biorącej życie garściami dziewczyny, która nie przykłada wielkiej wagi do czegokolwiek nagle budzi się instynkt, który nakazuje przetrwać za wszelką cenę. Jak trudno jest umierać i odchodzić ze świata, w którym tak wiele rzeczy trzeba zostawić- dziecko, męża... rzeczy które po prostu kocha się nad życie. Jak trudno pogodzić się z tym, że w jednej chwili traci się wszystko i jak silną mamy w sobie wolę życia, i jak duży strach odczuwamy przed śmiercią. Nie wydaje mi się, aby w tego typu filmie pierwszorzędne znaczenia miała jakość gry aktorskiej, chodzi bardziej o to, aby każdy z nas umiał sobie wyobrazić- jak sam czułby się znajdując się nagle na takim samym życiowym zakręcie.. czy umielibyśmy w mega spektakularny sposób mówić i obnosić się ze swoją chorobą, czy po prostu każdy z nas zamknąłby się w swojej skorupie.. historia przedstawiła opowieść o czyimś życiu, które niestety mimo determinacji i walki zostało zakończone w momencie, w którym tak naprawdę dla wielu młodych ludzi otwiera się. Dodatkowym atutem filmu jak dla mnie była bardzo dobrze skomponowana i dobrana muzyka, były momenty w którym wywoływała ciarki. Reasumując dla mnie jest to film O CZYMŚ i jest to jego najważniejsza cecha. Po obejrzeniu jeszcze następnego dnia pozostawał gdzieś z "tyłu głowy" z przeświadczeniem, że niczego w życiu nie można być pewnym i należy żyć tak, aby niczego nie żałować.
Zgadzam ,sie...film poprostu nie jest na bazie "amerykanskiej kanwy" dlatego moze jest nudnawy dla niektórych...ale zycie nie jest zwykle meega ekscytujące, sa proste problemy , ogromne cierpienia i błache przyjemnosci...wszystko tu jest, plus odrobina artyzmu...dla mnie dobre kino ciekawa historia
Można rozpatrywać tak ten film. Jak dla mnie to była ładna wydmuszka, dobre zdjęcia i muzyka i to chyba na tyle. Jeszcze aktorstwo było w porządku. Co leży w tym filmie? Scenariusz. Rozumiem, ze historia z życia wzięta, ale kiedy słyszalam niektore kwestie to aż mi ręce opadały... Dialogi mocno przerysowane, sceny z malowaniem sprayem po pokoju wręcz śmieszne. Bohaterów nie dało się w jakikolwiek sposób lubić. Historia ciekawa, ale jej realizacja już nie bardzo. Ale rozumiem, że Tobie się film podobał, ja jednak nie poleciłabym go nikomu.
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że cierpieć trzeba umieć... i trzeba mieć wielką odwagę do tego, aby żyć po operacji odjęcia obojga piersi w wielu 20stu paru lat, tracąc jeden z najważniejszych atrybutów kobiety, w dobie mody propagującej piękne, zdrowe i wysportowane ciała...nie mogąc nigdy poczuć jak to jest móc wykarmić dziecko własną piersią, myślę, że nie zrozumie tego nikt kto tego osobiście nie doświadczył...
Lenusia, pewnie że trzeba miec odwagę, pewnie że to trudny temat.
Ale ja też uważam, że film był kiepski.
Nie mówię o tematyce, ale o grze aktorów.
Pani Agnieszka Żulewska była bezpłciowa w tym filmie.
Bardziej zapamiętałam rolę Pani Stenki niż jej.
Fiszkaa jeżeli dla Ciebie temat raka piersi jest bajką dla 15 latków, życzę Ci abyś nigdy nie musiała tej bajki doświadczać, zwłaszcza, że w obecnych czasach ten rodzaj nowotworu coraz częściej diagnozuje się u młodych dwudziesto-trzydziestoletnich kobiet... mi taka bajka pt. "rak piersi" 2 lata temu zabrała siostrę, która swoją bajkę zakończyła w wieku 29 lat, zostawiając niespełna 2 letniego syna...
droga lenusiu, to jest forum dotyczące filmów i ich recenzji, nie osobistych przeżyć. nie mam nic do historii czy scenariusza, lecz samo przedstawienie tego tematu odbiera produkcji powagę i stawia go na równi z "romansami dla młodzieży".
nie zgadzam sie, mi sie wydaje ze własnie przedstawienie tego w taki sposób pokazało, ze jestesmy isottami złozonymi...ze jedenego kreci białe a innego czarne, ze mamy wyobraznie, ze sie upijamy i przeklinamy...ze jestesmy ludzmi, istotami słabymi
jest o tym 90% filmów... carpe diem, chwytajcie życie, a nie bądźcie jak roboty... poetycznie.
Jeśli 90 % filmów wrzucasz do jednego worka to Ci współczuję szerokości punktu widzenia i postrzegania świata, a co do tego obrazu, przede wszystkim przypomina nam jak powinno wyglądać nasze życie. Ludzie nie myślą, nie zdają sobie sprawy, że w każdej chwili można umrzeć, każda chwila jednocześnie jest niezwykła. Nagle w życiu głównej bohaterki pojawia się coś,co jej to uświadamia- choroba, ale nie poddaje się, zaczyna chwytać to życie tak jak do tej pory tego nie robiła. W trakcie tego pojawia się wątek miłosny, zakochani nie mogą się od siebie oderwać ( w prawdziwym życiu też przynajmniej raz się coś takiego każdemu chyba przytrafiło- jeśli nie podchodził do wszystkiego jako "banału", czasami wystarczy szerzej spojrzeć na świat), następnie wspólnie walczą by żyć jak najdłużej, przy czym mają wzloty i upadki. Film skłania do refleksji na temat naszego życia, śmierci i tego, że zostanie nam tylko to co przeżyjemy. Mówi też o tym, że nigdy nie należy się poddawać,nawet gdy sprawa jest z góry przegrana, sama walka będzie dla nas przyjemnością. Myślę, że to między innymi autor chciał przekazać. Sam tytuł ze swoim podwójnym znaczeniem jest intrygujący. Każdy myślał, że jest to film o szalonym uczuciu dwojga ludzi a tu nagle pojawia się chemia w formie terapii. Uważam, że powinno powstawać więcej takich filmów, które mogą otworzyć niektórym osobą oczy. I nie widzę w tym filmie nic nierealnego, jeśli się chce można tak żyć, należy tylko wybierać odpowiednie miejsca i ludzi, nie zwracając przy tym uwagi na resztę społeczeństwa. Oni za nas życia nie przeżyją. Co do obsady i gry aktorskiej (postać Benka) można mieć pewne zastrzeżenia, chociaż osobiście uważam, że Pani Agnieszka Żulewska idealnie pasowała do swojej roli. Tak sobie wyobrażam osobę w jej stanie umysłu..hhmm kiedyś poznałem taką osobę... a rutynowe społeczeństwo nie jest głupie tylko nudne ale każdy robi to co uważa za słuszne i nie należy tego oceniać.
Slodziusna miłość, serio? To chyba dwa różne filmy oglądałyśmy bo ja tam widziałam miłość trudna, wystawiana na ciężka próbę, miłość i życie bohaterów, które zaczęło opierać się na chorobie. Nic slodziusnego nie widziałam w rezygnacji, gniewie, złości, obarczaniu wina, smutkiem, rozpacza, załamaniu, walce i poddaniu, zazdrości, rozczarowaniu bo między innymi właśnie takie emocje pojawiały się u głównych bohaterów. A to ze jednak przetrwali i kochali się mimo wszystko to może faktycznie slodziusne jeśli druga alternatywa jest planie drugiej osoby i rozstanie. Tutaj nie widziałam cukierkowej miłości lecz ciężka walkę nie tylko z rakiem, ale z samym sobą z tym jak mieć sile aby walczyć z choroba ale i aby mieć sile wspierać w tej walce co tez łatwe nie jest.
No właśnie ja miałam wrażenie, że w końcu nie jest to cukierkowy film typu uh spokojnie przejdziemy przez to razem, były pokazane próby bycia razem, początkowo wydawało się to łatwe, a później przyszły przeszkoda, kłótnie, bijatyki i przeprowadzki. Dziewczyna, dla której załamuje się świat, traci, piersi, włosy, poczucie własnej wartości legło w gruzach. Jednak stara się z tej swojej choroby coś wyciągnąć mimo, że widać, że czasem to maski, w telewizji wyglądała na silną i radosną mimo wszystko, w kuchni... zdenerwowana, roztrzęsiona, wystraszona... W końcu film, który nie pokazuje choroby jako czegoś cukierkowego i porusza różne aspekty życia. trochę dojrzali, trochę niedojrzali, nie wiedzą czy dorosnąć czy korzystać życia póki można. I w końcu w Polskim kinie coś innego niż głupkowate komedie, albo (dobre ale nadal) filmy historyczne, do tego dobrze nakręcone z artystycznym, innym zacięciem i wykorzystaniem grafik czy dobitnych, wpasowanych piosenek.