Piękny i przejmujący. Jego twórcy nie założyli z góry, że musi chwytać za serce i wyciskać łzy - to największy walor filmu. Cudowny jest klimat tej historii, zupełnie jakby opowiadał wszystko szeptem ktoś siedzący obok. Miłość pokazana została tutaj tak prawdziwie i tak nienachalnie, że każdy kto kochał, nie będzie umiał uciec od wzruszeń. Ale również od gniewu i pogardy.
Poza tym świetnie dobrani aktorzy. Pary głównych bohaterów nie zamieniłbym na nikogo innego. Wszystkich z drugiego planu bije jednak Jennifer Lawrence. Scenę, w której zaczyna płakać, będę pamiętał bardzo długo.
Bałem się przez cały czas, że zakończenie ucieknie w banał. Ale skończyło się na obawach. Ostatnie kadry nie były ani infantylne, ani sztucznie pompatyczne. Zupełnie jakby wszystko działo się za ścianą obok. Wydaje mi się, że tylko takie historie zapadają w pamięć i pozwalają do siebie wracać...
Oni byłi każde za swoją ścianą, ani chwili intymności, magii. Nie było do czego wracać, amen. Nie wróżę im dobrych spokojnych lat. Jak coś się skiepści, będą bzykać i zawracać głowę niewinnym ludziom.