Historia kina zna bardzo wiele antywojennych manifestów, z których jednak najpopularniejsze datuje się na lata 70. i 80. XX wieku, w dużej mierze opowiadające o dramacie jaki rozgrywał się w trakcie wojny w Wietnamie. Wcześniejsze filmy (m.in. "Most na rzece Kwai) choć również pokazywały bezsens wojny, nie zawsze były tak drapieżne i daleko idące w swoich przemyśleniach jak "Czas Apokalipsy", "Łowca Jeleni", "Pluton" czy "Full Metal Jacket". Wyjątkiem jest tutaj film "Na Zachodzie bez zmian" z 1930 roku, a więc jeszcze powstały przed drugą wojną światową, jednak odzierający ze złudzeń wojenną rzeczywistość i pokazujący (na tyle rzecz jasna, na ile to było wówczas możliwe) brutalność działań wojennych. Co najbardziej zaskakujące, sposób opowiadania o wojnie jest jak najbardziej współczesny, ze wszelkimi wątpliwościami i przemyśleniami jakie moglibyśmy przypisać ludzkości doświadczonej niestety kolejnymi wojnami i zorientowanej jednak na pokój.
Wynikać to moze z faktu, że spojrzenie na I wojnę Światową było w filmie Milestona dość świeże, zwłaszcza w stosunku do czasów dzisiejszych. Film w momencie premiery wzbudził niemałe kontrowersje, a związane były one nie tylko z tym, że demaskuje wojenną rzeczywistość i odziera wojnę z bohaterstwa, ale też ze względu na fakt, że pokazuje w dość sympatycznym świetle niemieckich żołnierzy, mimo że wówczas sposób pojmowania rzeczywistości przez Amerykanów był nieco inny.