Wiem, że to film dyplomowy, który kieruje się swoimi zasadami. Ale nawet biorąc to pod uwagę czuję zdecydowanie niedosyt. Pomijając nieco wypaczone wyobrażenie przebiegu terapii grupowej, najbardziej trafnym stwierdzeniem, które padło było zdanie: "Niewiele mi to pomogło". Mam wrażenie, że reżyserka wzorowała się bardziej na spotkaniach klubu AA, niż spotkaniach grup terapeutycznych. Nie oczekiwałam też w tak krótkiej formie jakichś przełomów, ale jednak większej autorefleksji i wnikliwości. A tak wyszło dość płasko i powierzchownie. Całkiem nie do przyjęcia jest dla mnie cała sekwencja odwszawiania - tak prostacka metafora nie przystoi moim zdaniem nawet debiutantce. Rozumiem, że to symbol otwartości w relacjach międzyludzkich, odwaga w dzieleniu się ukrywanymi, wstydliwymi problemami, swoiste oczyszczenie. Zamiar szczytny, sposób jego realizacji aż nadto oczywisty.
Pomimo tego naprawdę dobrze się ten film oglądało, gra poszczególnych aktorów poprawna, ciekawe krótkie impresje z życia niektórych postaci. Zabrakło mi bardziej wyrafinowanego domknięcia. A tak przy okazji polecam wszystkim polski serial HBO - "Bez tajemnic". To jest terapia.